Być może czasami najlepiej jest być niewidomym,
wtedy widzi się rzeczy takimi,jakimi są naprawdę, a nie pozwala się oślepić ich wyglądowi.
Każdy ma jakąś swoją prywatną szajbę. Jak się z nią włazi w paradę zbyt wielu ludziom, mówią na niego wariat. Czasami człowiek sam już nie wyrabia, przyznaje się, że zwariował, i wtedy inni się nim zajmują.
Bawię się świetnie szkoda, że was tu nie ma - zamiast mnie.
Prawie wszyscy dają się wrobić w ten kretyński zwyczaj ciągłego sprawdzania, czy przypadkiem ktoś nie patrzy, jakby się człowiek bał, że w każdej chwili mogą go przyłapać na gorącym uczynku. Przez rodziców i zasraną szkołę człowiek ma później prawie bez przerwy nieczyste sumienie.
Chyba jedynym zwierzęciem zdolnym do płaczu, śmiechu i kłamstwa jest człowiek. I chyba tylko my mamy jakieś wyobrażenie o śmierci. Większość zwierząt stara się uniknąć śmierci, ale niezbyt się nią przejmuje.
Nikt nie jest wyjątkowy i nawet nie ma się co łudzić, że jest inaczej.
Ja w ogóle bardzo trudno się zaprzyjaźniam. Jest dużo ludzi, których lubię, i myślę, że oni mnie też lubią, ale nie jesteśmy przyjaciółmi, albo może nawet jesteśmy, tylko ja o tym nie wiem.
Może więc całe życie jest tylko jednym wielkim przypadkiem i nie ma w nim zwycięzców, wszyscy muszą przegrać.
Najważniejsze, żeby nie patrzeć na kraty, a tylko między kratami. Bo jeżeli będziesz patrzył na kraty, to nigdy niczego nie dokonasz i nigdy nie będziesz szczęśliwy.
Nie chcę być całe życie inwalidką i żyć tylko po to, żeby nie umrzeć.
Poznałem definicję starości: starzy jesteśmy wtedy, kiedy większość ludzi wolałaby, żebyśmy już nie żyli.
Staram się usilnie, by nie zmuszać tych, których kocham, by kochali wszystko to, co sam kocham. Tak łatwo można popełnić ten błąd. Powiedzmy, że to szaleństwo filozofa, a może szaleństwo ludzkości określa mój wybór. Byłoby wspaniale, gdybyśmy potrafili cieszyć się z tego, że nasi ukochani są zawsze tylko i wyłącznie sobą, a nie próbowali nieustannie przerabiać ich na swoją modłę.Tak wyobrażam sobie ostateczną obopólną emancypację.
Zadaję sobie wciąż te cholerne pytania na temat miłości. Czy chodzi tylko o to, by czuć się dobrze z kimś, cieszyć się z jego towarzystwa? Czy raczej jest to poczucie troski? Czy przeważa w miłości poczucie własności i oddania? Nigdy nie pojmę.
Życie w samotności to według mnie najgorsze, co może spotkać człowieka. Mimo tych wszystkich kryzysów, cichych dni, nieustannego dostosowywania się, lęku przed rozłąką, życia pełnego zmartwień i udręki, nie wiem, czy życie byłoby dla mnie coś warte, gdybym nie miał rodziny.
|
|